hutnia.pl

hutnia - bilans 2013 roku

..."Kiedyś ludzie więcej myśleli choć nieporównanie mniej posiadali faktów do rozważania. Wchodzono bardziej w siebie, nie zaskakiwały ich środki natychmiastowego przekazu ..."

Włodzimierz Sedlak, "Technologia ewangelii"


To już trzeci rok prac Projektu HUTNIA. Czas szybko płynie. Rok 2013 był, jak i poprzednie, bardzo dynamiczny choć przyznam, że prace rekonstrukcyjne nie toczyły się zgodnie z zaplanowanym harmonogramem. Nie mogłem w nim przewidzieć przecież, że po wieloletnich poszukiwaniach wreszcie uda mi się kupić skrojony na miarę kawałek skandynawskiego raju, w którym od dawna planowałem poukładać sobie dojrzałe życie zawodowe. Pochłonęły mnie na kilka miesięcy niezliczone jeziora, rzeki i góry z którymi obcując człowiek staje się dziwnie malutki, a ambitne plany kurczą się w szczery i naturalny sposób. Łagodnieje człowiek w konfrontacji z Jej Wysokością Naturą. Nabiera dystansu. Pozwala leniwie płynąć wodzie, gdy chce by coś wypłukała, a nie polewa z węża pod ciśnieniem nerwowo przeskakując z nogi na nogę... Na szczęście są tanie linie lotnicze, promy i autostrady, które pozwalają "wracać na ziemię". Pomogły mi wrócić do prac, których wynik śmiało można nazwać sukcesem bez precedensu. Odchodząc od relacji w formie miesięcznych bilansów naszkicuję z grubsza, bez chronologii, trzy wydarzenia, które warto nad wspólnym mianownikiem 2013 roku umieścić. 

Pierwsze - pokazaliśmy światu jak blisko jesteśmy rozwiązania tajemnicy starożytnego hutnictwa świętokrzyskiego i jak daleko zdynsowaliśmy badania zespołów, które kiedykolwiek podejmowały się rekonstrukcji procesu dymarskiego "na dmuchu naturalnym". Na międzynarodowym sympozjum starożytnego hutnictwa w Niemczech zbudowaliśmy piec i przeprowadziliśmy proces, który wzbudził prawdziwy zachwyt wszystkich uczestników i obserwatorów. Świadkowie tych zdarzeń jednogłośnie orzekli, że nigdy nie widzieli tak uzasadnionego i przemyślanego procesu dymarskiego przy wykorzystaniu pieca w którym stosuje się dmuch naturalny. Tytuł "True Iron Makers" i zaszczyt organizacji kolejnej edycji imprezy jaki spadł na nasz zespół był jak złoto olimpijskie i prawo do organizacji kolejnej edycji igrzysk w starożytnym hutnictwie w jednym. 

Drugie - dotarliśmy wreszcie do kręgów naukowych, które nieśmiale podjęły próbę analizy naszych prac w publikacjach dotyczących historii górnictwa i hutnictwa. Mamy nadzieję, że lekka ryska na tamie piętrzącej niezliczone zasoby wiedzy i otchłań badań w które wprowadziliśmy naukę, lada moment pęknie. To tylko kwestia czasu. By pogłębić ryskę, całość materiału opublikowanego na naszych stronach www opatrzyliśmy przypisami, a teorię skonfrontowaliśmy z zabytkami, których świadectwo przemawia na naszą korzyść. Archeologia powoli przyznaje nam rację, a metalurgia to przecież fizyka i chemia a w nich nie ma miejsca na dwa różne wyniki w tym samym równaniu. W myśl zasady, że ignorowanie faktu nie spowoduje jego nieistnienia, czekamy na rozwój wydarzeń w kręgach archeologicznych i metalurgicznych. 

Trzecie - zaciekawiliśmy swoją pracą pisarzy, kompozytorów, przewodników turystycznych, dziennikarzy i wielu ciekawych świata ludzi, którzy wątek hutni wplatają coraz częściej w swoją pracę. Pobudziliśmy zmysły różnych środowisk twórczych, a to było i jest głównym celem naszego projektu. Wieść o naszych pracach jak każda nowa i ciekawa rzecz przyciągać zaczęła turystów, którzy zadziwieni "drewnianymi" piecami odkrywają zasypane kurzem naukowej śpiączki tajemnice starożytnego hutnictwa Gór Świętokrzyskich. Braliśmy udział w wykładach o starożytnym górnictwie i hutnictwie, a nasza strona zyskała sobie nieoficjalnie miano najbogatszej składnicy wiedzy o starożytnym hutnictwie świętokrzyskim. Jako wolontariusze zagospodarowaliśmy dotychczas puste i jałowe pole archeometalurgii, którego oficjalna nauka nigdy nie podjęłaby się bezinteresownie uprawiać. 

(...)

Z ciekawością i spokojem spoglądam na nadchodzący rok. Mimo, że będę daleko ciałem od Gór Świętokrzyskich ani na chwilę nie przestaję myśleć o tajemnicy starożytnego hutnictwa, która nadal pozostaje nie rozwiązana do końca.

Marcin Marciniewski

P.S. Czy to zbieg okoliczności czy opatrzność rzuciła mnie 2500 km od domu, by na ziemi Wikingów posadowić mnie tuż przy jednym ze starożytnych ośrodków metalurgicznych, nie rozpoznanym jeszcze w badaniach... ;)