hutnia.pl

"dymarki" - stan wiedzy

..."Jak zwykle, kiedy się niewiele rozumie, bigosują się wszelkie pojęcia. Kompost głowy niesie jakąś mieszankę naukowo-wizjonerską z zupełnym pominięciem elementarnego myślenia." ...

Włodzimierz Sedlak, "W pogoni za nieznanym"


dymarka - wikipedia >>>

dymarka świętokrzyska - potoczna nazwa starożytnego pieca do pozyskiwania żelaza, prawidłowo nazywanego szybowym piecem kotlinkowym z terenu Gór Świętokrzyskich.

Dymarki Świętokrzyskie - wymyślona, opracowana i wykreowana przez kielecki oddział PTTK, impreza kulturalno-oświatowa (piknik archeologiczny), od 1967 roku odbywająca się w Nowej Słupi (woj.świętokrzyskie) u stóp Łysej Góry. Główna atrakcją imprezy jest pokaz-rekonstrukcja starożytnego procesu wytopu żelaza w piecach kotlinkowych. >>>


Historia badań nad starożytnym hutnictwem świętokrzyskim sięga XIX wieku, kiedy to o zalegających w polu klocach żużla między rzeką Kamienną i Łysogórami, pisał Stanisław Staszic. W okresie międzywojennym M. Radwan, J.Samsonowicz i S.Krukowski rozpoczęli prace mające na celu wyjaśnienie pochodzenia licznych znalezisk. Występujący na polach, skupowany przez huty w Ostrowcu Świętokrzyskim i Starachowicach, żużel stał się oficjalnie obiektem badań naukowych. W latach 50. XX wieku, Muzeum Archeologiczne w Krakowie rozpoczyna cykl badań, którym rytm nadaje Kazimierz Bielenin. Długoletnie prace dają obszerny materiał naukowy, dokumentujący kolejne odkrywane stanowiska występowania kloców żużla. Równolegle pojawiają się pierwsze próby interpretacji znalezisk. Ponieważ problematyka związana ze starożytnym hutnictwem ma bardzo duży zasięg – liczne znaleziska kloców żużla odnotowano później na Mazowszu i w wielu krajach Europy - różne ośrodki naukowe rozpoczynają badania nad nierozpoznaną dotychczas technologią hutniczą. Szereg znalezisk towarzyszących klocom żużla staje się podstawą do rozważań mających rozwiązać zagadkę starożytnych metalurgów. Przez pryzmat hutniczych technologii średniowiecznych i współczesnych, naukowcy próbują poukładać fragmenty znalezisk, by odtworzyć piec dymarski i technologię produkcji żelaza z zamierzchłych czasów. Najbardziej frustrującym jest brak mocnych dowodów pozwalających zrekonstruować część nadziemną pieca i rodzaj dmuchu jaki stosowano. Spierano się również o to, czy w piecach dokonywano upłynnienia metalu czy proces ten opanowali dopiero średniowieczni hutnicy. Zastanawiano się jaką rolę pełniła kotlinka, dlaczego miała różnorodne kształty, czemu piece ułożone były w charakterystyczne rzędy, dwójki, trojki, czwórki, etc. Mimo zbadania w rejonie Gór Świętokrzyskich blisko 5 tysięcy pieców (16, Bielenin 1973, str.33), a liczbę stanowisk hutniczych w tym regionie ocenia się na około 8 tysięcy (67, Orzechowski, 2007, str.219) w których mogło pracować nawet 550 tys. pieców (66, Orzechowski, Wichman, 2006, str.88), na żadne z tych pytań nie uzyskano wyczerpującej i mocnej odpowiedzi. Z uporem dopatrywano się w każdym klocu kanału nadmuchowego, szukano cegieł, dysz i innych śladów pozwalających na umocnienie wiotkich teorii. Z różnych przyczyn "dymarka świętokrzyska" zaczęła żyć swoim życiem i utrwaliła się na tyle mocno, że nikt już chyba nie próbuje jej przeanalizować ponownie. Dziwne, że w czysto technicznych kręgach naukowych problem starożytnego hutnictwa nie ożył nigdy na tyle silnie, by zdopingować je do definitywnego rozwiązania problemu. Szukano więc w wykopaliskach kolejnych równań do zbyt wielu niewiadomych. Niestety nie dostrzeżono tego, że właśnie brak śladów jest najważniejszym z nich. Badania archeologiczne są konieczne, nie ulega wątpliwości. Dają materiał do analizy, zwiększają prawdopodobieństwo poprawnych wniosków. Najważniejszy jednak jest ich wynik, którego ciągle brakowało. Patrząc przez pryzmat dziesięcioleci zmagań z rozwiązaniem zagadki, rozumiem motywy dla których badacze kurczowo bronili dostępu do "pola walki". Wiara, że są o krok od rozwiązania, że skarb jest w zasięgu ręki, była olbrzymia. Naukowcy badający starożytne hutnictwo świętokrzyskie trzeba przyznać uczciwie informują, że nadal nie znają odpowiedzi na kluczowe pytania. Niestety robią to przysłowiowym drobnym druczkiem. Patrząc na całość z dogodnej perspektywy, doszedłem do odważnego wniosku - armia naukowców zrobiła kawał dobrej roboty, ale nadszedł czas na poszerzenie frontu o naukową partyzantkę.

Maksymalnie upraszczając, stan wiedzy na dziś ma się następująco: szybowy piec dymarski (kotlinkowy) to wykopana w ziemi kotlinka, nad którą zbudowany był z cegieł lub kształtek (?) z gliny, lessu lub podobnego materiału, szyb-komin. W części nadziemnej lub w innej wersji w części podziemnej, znajdowały się kanały dmuchowe, zaopatrzone w dysze, którymi za pomocą miechów dostarczane było powietrze niezbędne do uzyskania odpowiednio wysokiej temperatury procesu. (16,21,22, Bielenin) Nieśmiale wspomina się, że możliwym jest by podczas wytopu powietrze dostawało się do pieca bez wspomagania miechami – proces z dmuchem naturalnym. (16, Bielenin 1973, str.67; 67, Orzechowski, 2007, str.202) Do celów rekonstrukcyjnych "dla mas" dmuch naturalny jednak się pomija. Na dno kotlinki starożytni hutnicy wsypywali węgiel drzewny, na niego zaś w części nadziemnej warstwami podawali rozdrobnioną rudę żelaza i węgiel drzewny. Węgiel drzewny podpalali i dmuchając miechami utrzymywali wysoką temperaturę, dosypując od góry naprzemiennie rudę żelaza i węgiel drzewny. Czynili to tak długo, aż otrzymany podczas procesu żużel wypełnił kotlinkę. Następnie rozbijali piec i wyjmowali kęs gąbczastego żelaza, który znajdował się nad klocem żużla. Żelazo przekuwali wielokrotnie, poprawiając tym samym jego jakość.

Jeżeli coś pominąłem lub zanadto spłyciłem to wybaczcie ale moja arogancka analiza nie pretenduje do roli pełnej oceny stanu techniki. Zainteresowanym polecam Materiały Archeologiczne Muzeum Archeologicznego w Krakowie, począwszy od pierwszych tomów z lat 50., z kompendium wiedzy o piecach kotlinkowych w tomie XIV z 1973 roku. "Starozytne górnictwo i hutnictwo żelaza w Górach Świętokrzyskich" Kazimierza Bielenina  to kolejna pozycja której nie można pominąć w analizie - wydanie drugie, poprawione i uzupełnione z 1992 roku. Polecam również  najnowsze pozycje w tej materii "50 lat badań nad starożytnym hutnictwem świętokrzyskim. Archeologia - Metalurgia - Edukacja" S.Orzechowskiego i I.Suligi  z 2006 roku oraz "Zaplecze osadnicze i podstawy surowcowe starożytnego hutnictwa świętokrzyskiego" S.Orzechowskiego z 2007 roku. Ogrom wiedzy zawarty w wymienionych publikacjach i umiejętne spojrzenie na ich treść, wprowadzą Was w arkana współczesnej wiedzy o starożytnym hutnictwie, procesie odkrywczym i ewolucji badań.

Marcin Marciniewski

c.d. >>>