Nie lada zagadka.
31.01.2011
Wizyta w Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków w Kielcach przyniosła zaskakujące efekty.
Efekt pierwszy - prawdopodobnie nasze znalezisko nie jest efektem starożytnego procesu dymarskiego. Wszystko na to wskazuje, że pochodzi raczej z procesu zbliżonego do wielkopiecowego. Niewiarygodny zbieg okoliczności zawiódł ten kawałek żużla na skraj pola ze starożytnymi piecami dymarskimi, gdzie wśród fragmentów żużli czekał na podniesienie go przez nas. Mimo, że miejsca znaleziska od najbliższej huty dzielą dziesiątki kilometrów. Mimo, że znaleziony żużel zdecydowanie różni się od współczesnych żużli wielkopiecowych. Mimo, że nie ma żadnego materiału porównawczego w postaci historycznych żużli z uwięzionym metalem. Archeologowie z marszu uznali, że nie jest tym czego się spodziewaliśmy.
Efekt drugi - zgadzamy się z archeologami. Bez zbędnej dyskusji chociażby na zasadzie chęci obrony własnego zdania. Po prostu zgadzamy się z archeologami. Dlaczego?
Efekt trzeci - technologia hutni, którą staramy się obronić pod gradem krytyki nie pozwala na wyprodukowanie czegoś podobnego do naszego znaleziska. Żaden znany nam proces tak naprawdę nie pozwala na jednoznaczne sformułowanie jak powstał znaleziony fragment. Wpadliśmy w pułapkę chęci udowodnienia czegoś, by odnieść chwilowy, namacalny sukces. Chcieliśmy pokazać wszystkim jakiś argument, którego nam teraz w wołaniu w próżnię brakuje. Profesjonalne badania metalurgów coraz bardziej nas upewniały, że żużel z metalem jest efektem procesu metalurgicznego, ale i uświadamiały, że nijak nie potrafimy wyjaśnić jego struktury i genezy powstania. Sam metal i żużel nawet znaleziony na piecowisku jak się okazuje to nie klucz do zagadki. Słowo "prawdopodobnie" tym razem przydało się w formułowaniu przez nas wyroków jak nigdy dotąd.
Efekt czwarty - to, że znaleźliśmy żelazo pochodzące z niewiadomego procesu metalurgicznego jest kolejnym efektem ubocznym dającym do zrozumienia, że badania archeologiczne jakkolwiek przeprowadzane, nawet przez partyzantkę, są w stanie dostarczyć ciekawych odkryć. Bez względu czy wyniki, które osiągniemy w naszych badaniach potwierdzą czy zaprzczą naszej teorii, poinformujemy Was o wszystkich. To jedno z kluczowych założeń projektu. Negacja jakiejś teorii jest formą udokumentowania istniejącego stanu. Jest znacznie lepsza od niewiedzy. Błądzić, a stać w miejscu, to dwie różne sprawy.
Efekt piąty - niestety na polu walki tymczasowo zostaniemy tylko my. Partyzanci nie otrzymają wsparcia archeologów.
O aktualnej sytuacji Projektu HUTNIA w kwestii współpracy z archeologami, a także o innych bieżących wątkach badawczych przeczytacie na marginesie naszych badań >>>